banner SWW

  • Kategoria: Rejony sportowe

Wspinanie na progu Bałkanów. Część II: Bułgaria

Tekst i zdjęcia Paweł Koczur

 

Bułgaria i Rumunia, dwa górskie kraje położone „na progu” Bałkanów, coraz częściej zostają obierane jako cel wyjazdów wspinaczkowych. W poniższym artykule, w dwóch jego częściach, pragnę Was zaprosić do odwiedzenia pięknych miejsc wspinaczkowych w obu Krajach.
Rumunia i Bułgaria mają do zaoferowania wiele fantastycznych rejonów wspinaczkowych, a przy tym wyjazd nie zniszczy nas finansowo. Po pierwsze dlatego, że nie są to odległe kraje, a po drugie dlatego, że ceny w sklepach i na stacjach paliwowych są zbliżone, a niejednokrotnie niższe niż w Polsce. Dojazd samochodem do tych dwóch krajów, ani nie jest kłopotliwy ani kosztowny. Po drodze lub w chwili odpoczynku można i nawet trzeba coś zwiedzić. A zwiedzania jest bardzo dużo. Oba kraje, chociaż różne - w obrębie kultury europejskiej, mają podobną i bardzo bogatą historię i kulturę. Szczególnie Bułgaria, z lekką naleciałością orientalną, jest dla mnie fascynującym krajem. Warto odwiedzić starówki miast. W Rumunii znaczna część owych starówek została rozebrana, a na ich miejsce powstały ohydne blokowiska. Jak można się domyśleć, autorem tego dzieła był Ceausescu. Na szczęście ocalało kilka starówek z pod jego ręki. Warto też zwrócić uwagę na pałace królów Cygańskich. Robią one wrażenie tandetnymi ozdobami i przepychem. Bułgarskie miasta są lepiej zachowane od Rumuńskich, chociaż Sofia nie ma jakiejś spektakularnej starówki. Zagmatwana i dłuższa od polskiej historia obu krajów, pozostawiła po sobie pamiątki, które znajdziemy prawie na każdym kroku. Nie będę się tu rozpisywał na temat atrakcji turystycznych. Wystarczy internet. W wielu miejscach można spać na dziko, nawet w parkach narodowych, pod warunkiem zachowywania dyskrecji. Nikt nikomu nie robi trudności. Jest to nawet ogólnie przyjęty sposób spędzania wolnych dni. Ludzie są bardzo życzliwie nastawieni i w razie kłopotów chętnie nam pomogą. Dlatego właśnie moje wspomnienia z wyjazdów do tych dwóch krajów są jednoznacznie pozytywne. Zapraszam do lektury.
Dojazd z Krakowa do Bułgarii (Rumunii) nie jest problemem. Słowacja, Węgry. Do wyboru są niezliczone możliwości. Albo przez Koszyce i Oradeę (Orada), albo przez Budapeszt, Szegedyn, Arad. Ta druga możliwość jest bardziej korzystna, jeśli celem będzie np. Baile Herculane. Zawsze można, niejako po drodze, odwiedzić rejony na Słowacji lub Węgrzech lub, jeśli jedziemy z dziećmi, zatrzymać się na termalnych kąpieliskach. Granicę Bułgarii i Rumunii przekraczamy na dowód. Trzeba pamiętać, że jest kontrola graniczna. Oba kraje wymagają kupienia winiet. Najlepiej to zrobić na najbliższej stacji z paliwem.
 

Część I: https://bit.ly/34lwCei

Część II Bułgaria

zdj. 15 Sinite Kamani

Sinite Kamani, centralna Bułgaria.

 

Bułgaria to równie piękny górski kraj. Wspinania jest tu znacznie więcej niż w Rumunii. Przez kraj ze wschodu na zachód, niczym kręgosłup, przebiega wapienny masyw Starej Płaniny. To w północno zachodniej części gór leży Vracza (Враца), największy „eksportowy” rejon wspinaczkowy Bułgarii. Ale Stara Płanina oferuje jeszcze wiele miejsc wspinaczkowych. Np. niedaleko od Vraczy, bo jakieś 60 km na południe w kierunku Sofii, leży zapomniana wioska Gara Lakatnik ( Гара Лакатник). Powyżej niej rozciągają się skalne mury, na których wytyczono wiele sportowych dróg. Miejsce to jest o tyle ciekawe, że obok wapienia są też rejony piaskowcowe. W masywie Starej Płaniny jest porozrzucanych wiele rejonów. Niestety do wszystkich nie dotarłem, ale za to mam po co tam wracać. Do Bułgarii wybrałem się w lecie. Nie był to najlepszy pomysł, bo wiele rejonów ma wystawę południową i wspin w ciągu dnia był po prosu niemożliwy. Właśnie z powodu upału musiałem zrezygnować z Vraczy i zahaczając jedynie o Lakatnik, zacząłem szukać wspinania górskiego. I to był strzał w przysłowiową 10-tkę – Bułgaria to przecież górski kraj!
Nad Sofią wznosi się górski masyw Vitosza (Витоша). Nie jest on jakoś specjalnie skalisty, ale w dolinach są ukryte bazaltowe skały. Leżą one dość wysoko, bo na około 1900 m n.p.m. Z tego powodu, nawet w lecie panuje tam miły chłodek. Wyróżniają się tu trzy blisko siebie położone rejony o nazwie Kominite (Комините): Górny, Dolny i Orle Gniazdo (Долен комин, Горен комин i Орлово гнездо). Poza tymi trzema rejonami nie ma w Vitoszy wspinania, no może coś na dole, ale tam nie dotarłem. Wybór dróg i uroda wspinania spowodowały, że zatrzymałem się tam na dłużej. Są to rejony znane raczej tylko wspinaczom Bułgarskim i byliśmy tam ciekawostką. Kilka wymienionych uprzejmości z sąsiednim zespołem i już wiedziałem gdzie pojadę za kilka dni. Za ich radami, udałem się do mekki górskiego wspinania Bułgarii, w masyw górski Riły. Celem była  Malovica (Мальовица ). Jest to rozległa dolina, gdzie na jej górnych piętrach, ponad schroniskiem, jest wspinanie. Spory wybór i tradowego i sportowego. I widokami i wspinaniem byłem zauroczony. Jak już owspinałem rejon Malovicy, cofnąłem się nieco do Borowca (Боровец). Niedaleko tej wypoczynkowej miejscowości są dwa rejony bazaltowe o trudnej nazwie Wodochwaszczaneto (Водохващането). Rejony są łatwo dostępne z miejscowości. W weekendy może być tam trochę ludzi. Niestety, mój urlop się nieubłaganie zaczął kończyć i syty wspinania musiałem wracać pozostawiając jeszcze sporo miejsc, w które chciałbym wrócić. Może mi się jeszcze uda.
 
zdj. 16 mapa bułgarii
Mapa Bułgarii
  1. Gara Lakatnik – rejon Vrażite Dupki, oraz Vitosza rejon Kominite.
Rejony leżą po obu stronach Sofii. Sofia oddalona jest od Krakowa o 1250 km. Do Sofii najlepiej jest jechać przez Serbię, mimo to proponuję połączyć wizytę w Bułgarii z odwiedzeniem Rumunii.

zdj. 17 mapa okolic sofii

Mapa okolic Sofii
 
Gara Lakatnik rejon Vrażiate Dupki
 
zdj. 18 Skały rejonu Vraziate Dupki
Skały rejonu Vrażiate Dupki
 
 
Gara Lakatnik to zapomniana przez Boga wieś położona w dolinie Petrenski Dol, na południe od Vraczy. Aby się tam dostać trzeba skręcić ok. 2 kilometry w prawo od drogi nr 16 wiodącej doliną rzeki Iskir z Mezdry w kierunku do Sofii. W „centrum” wsi jest mały parking ze źródełkiem bardzo smacznej wody. Samo miejsce zachęca do zostania na biwak. I tak jest, bo wielu lokalnych wspinaczy biwakuje na polanach w górnej części bocznej doliny. Wystarczy podejść parę minut szlakiem. Wokół rozpościerają się zacne wapienne mury skalne. Wydaje się, że „wspinalny” jest tylko niewielki procent skał rejonu. Potencjał jest potężny. Skały rozciągnięte są zwartym murem wokół doliny na sporym obszarze. Niedaleko od wapiennych rejonów są piachy, ale pomimo chęci tam już nie dotarłem. Było za ciepło.
Podejście do najpopularniejszego wapiennego rejonu Vrażiate Dupki znajduje się bezpośrednio z parkingu w „centrum” wsi i zajmie nam około 10 min. Ścieżka dojściowa nie jest oznakowana, ale wyraźna. Kierujemy się na wprost przez niski las, od parkingu po lewej stronie źródełka. Łojenie jest bardzo ładne, częściej płytowe i krawądkowe z dobrym tarciem. Obicie jest bezpieczne i nowe. Wystawy większości skał są południowe. W upalne dni może nam tam nieźle dosmażyć. Rejon jest godny polecenia, tym bardziej że wspinania w okolicy jest znacznie więcej. Niedaleko z Gara Laktanik są przepiękne jaskinie, również z wytyczonymi drogami wspinaczkowymi.
Topo:

 

zdj. 19 mapa rejonu Gara Lakatnik

Mapa rejonu Gara Lakatnik

 

zdj. 20 miejsce biwakowe

Miejsce biwakowe w dolinie rzeki powyżej parkingu w Gara Lakatnik
Vitosza rejon Kominite.
 
 

zdj. 21 drogowskazy do Kominite

Drogowskazy od parkingu na Kominite

 

Bułgarzy mają taką dykteryjkę: „kiedy Bóg rozdawał ziemię poszczególnym narodom zapomniał o Bułgarach, jak ci się upomnieli o swój kraj, Bóg dał im krainę którą sam dla siebie zostawił”. Na szczęście Bóg chyba lubi się wspinać, bo wspinanie w górskich rejonach Bułgarii jest przepiękne. Szczególnie Vitosza przypadła mi do gustu. A właściwie Kominite, czyli Dolen i Goren Komin. Są do dwie skały dochodzące do wysokości 90 m, z wyznaczonymi i kompletnie obitymi drogami, jeno- lub dwuwyciągowymi. Na stronach climbingguidebg.com została podana informacja, że Kominite zbudowane są z granitu. Ta informacja jest błędna – zbudowane są z andezytu, bliskiego kuzyna granitu. Rzeźba andezytowej skały jest różna od granitu. Goren Komin ma kilka dróg, które w ich górnej części przebiegają przez obszar silnego gazowania lawy, przez co powstała piękna „serownia” z licznymi dziurami. Takiej rzeźby w granicie raczej nie znajdziemy. Gruboziarnisty andezyt to skała o doskonałym tarciu, lepszym niż granit (po powrocie w Sokoliki stwierdziłem, że tam jest ślisko!). Poza tym, w andezycie występują wszelkie formacje znane z granitu: sporo jest kominów, płyt, rys, bloków i przewieszek. Dolen i Goren Komin, pomimo swojej bliskości, różnią się od siebie charakterem wspinania. Dolen Komin jest nieco wyższy, a wspinanie na licznych drogach może przypominać formacje spotykane w Tatrach. Dłuższe drogi ciężko jest pokonać na raz, ze względu na przełamania sznurka i duże tarcie skały. Po skończeniu drogi najlepiej jest zjechać. Goren Komin oferuje, przede wszystkim, wspinanie płytowe o niesamowitym urozmaiceniu. Na jednej drodze można spotkać ryski, kominek, płyty tarciowe i serownie. Jest on nieco niższy niż Dolen Komin (do 60 m) i w zasadzie wszystkie drogi można pokonać na raz, co jest zresztą zalecane. Obie skały maja wystawę wschodnią i południową, ale na tej wysokości upał nie przeszkadza. Wszystkie drogi są kompletnie obite, wyposażone w stany zjazdowe. Niestety na dole jest niewiele cienia. Niedaleko skał jest woda.
Czy warto? Na pewno jest to miejsce z cudownymi drogami w andezytowej skale. Niestety nie są to ekstremalne wyzwania, co może trochę zniechęcać. W końcu po co jechać takie kilometry dla mało okazałych skał? Ale jeśli będziecie we Vraczy i jeśli postanowicie zwiedzić Sofię, to koniecznie zajrzyjcie i tam. Może tak jak ja, zauroczycie się tym miejscem?
Topo:

 

zdj. 22 Dolen Komin

Dolen Komin
 

Kominite leżą po przeciwnej stronie górskiej doliny, która oddziela je od drogi prowadzącej na grzbiet Vitoszy. Aby odnaleźć Kominte, najlepiej dojechać autem na niewielki parking na zakręcie drogi. Stamtąd oznakowaną ścieżką podejść przez las. Podejście zajmuje ok. 20-30 min.

Spać można na dziko, ale nie przy skałach. Najlepiej jest wykorzystać do tego samochód i po prostu przespać się na jednym z parkingów. Jeśli ktoś nie ma takich możliwości, to dyskretnie można się rozbić niedaleko górnej stacji kolejki. W wielu miejscach jest dostępna woda. Wjazd w górską drogę z Sofii na górę Vitosza jest bezpłatny, z zastrzeżeniem, że w weekendy po 11-tej obowiązuje zakaz ruchu.

 

zdj. 23 mapa rejonu kominite

Mapa rejonu Kominite
 
GPS na parking 42°36'16.19"N 23°17'59.24"E
GPS na Kominite 42°36'5.41"N 23°17'21.39"E
Niedaleko Sofii w miejscowości Vlado Trichkov jest kemping lecz nie za bardzo go polecam. Właściciel usiłuje zarobić i dopiero zagrożenie, że się stamtąd zabiorę wymusiło znaczne obniżenie ceny. Znaczne, bo ponad połowę od ceny wyjściowej! Ostatecznie, za osobę płaciliśmy 10 lewa za noc, co jest i tak drogo za to, co kemping oferuje. Położony jest nad samą rzeką Iskir, z tym że nazwanie ścieku rzeką jest nadużyciem. Wali od niej niemożebnie! Kible i umywalnie na kempingu nie są za czyste. Jak możecie to poszukajcie kwater lub po prostu śpijcie na dziko, bo można.
U podnóża Vitoszy leży Sofia, piękne miasto z bogatą historią i kulturą. W dniu restu warto je zwiedzić. Polecam szczególnie Cerkiew Bojana, ale to już inna historia.

 

zdj. 24 Sofia cerkiew

Sofia, cerkiew św. Mikołaja w centrum miasta
 

zdj. 25 Sofia czynny meczet

Sofia, czynny meczet w centrum Sofii
  1. Riła, rejony Malovica i Borowetz.
 
Oba rejony są oddalone od Sofii o około 80 km i około 1300 km od Krakowa. Niedaleko od Riły leżą góry Piryn, tam też są drogi wspinaczkowe.

 

zdj. 26 mapa Malovica Borowetz

Mapa Malovica – Borowetz
 

zdj. 27 Otwarty bankomat

Otwarty bankomat w Borowcu (na szczęście są inne)

Malovica

 
 zdj. 28 Widok ze schoniska na rejon
Widok ze schroniska w kierunku na rejon wspinaczkowy
 
W tej górskiej dolinie byłem nieraz. Wracam do niej chętnie, dlatego że jest to wyjątkowo piękne miejsce. Malovica to walna dolina Riły, gór w południowo środkowej Bułgarii. Jej górne piętra są bardziej skaliste niż reszta gór, dlatego to miejsce jest często odwiedzane przez bułgarskie środowisko wspinaczkowe. W dolinie jest schronisko, gdzie można sobie zaaplikować filiżankę kawy, która dodaje dużo „magicznej” mocy J. Ponad schroniskiem rozpościerają się skalne rejony. Znajdziemy tam drogi sportowe, w pełni obite oraz klasyczne tradowe. Niestety nie ma tam wielowyciągówek. Najdłuższe mają do 80 m długości. Malovica oferuje wspinanie w bardzo dobrej jakości granicie, przypominającym „nasz” tatrzański. Dojście do schroniska z parkingu zajmie około 1:30. Podejście od schroniska do miejsc wspinaczkowych to już tylko ok. 20 min.
Topo:
GPS na parking: 42°12'40.59"N 23°23'13.11"E

 

zdj. 29 Dolina malovicy

Dolina Malovicy
 

Jeśli rozchodzi się o spanie, to w miejscowościach u stóp Riły jest trochę kwater. W Borowcu jest mały kemping. Można też spać w schronisku, ale czy można się rozbić koło schroniska, tego nie wiem.

Mimo wszystko, najbardziej polecam znalezienie miejscówki na dziko. U wylotu szlaków w górę Malovicy jest obszerny parking i łąka. Chyba najlepszym patentem będzie rozbicie obozowiska w dolinie rzeki Iskir. Jest tam sporo ładnych polan, gdzie bez przeszkód można zabiwakować.

 

zdj. 30 pod skałami Malovicy

Pod skałami w Malovicy
Borovetz
 

zdj. 31 drogowskazy

Drogowskazy do skał
 

Niedaleko Borowca (przepraszam za spolszczenie nazwy, ale będzie łatwiej), leżą dwie skały: Wodochwaszczeneto i Skałata na Imanjara. Obie skały są bardzo blisko siebie. Z centrum Borowca można do nich dojść szlakiem w kierunku na Musałę, po około 20 min. Do rejonu prowadzi wygodna kamienista droga, z której po minięciu żelaznego mostka należy odbić oznakowaną ścieżką w lewo. Najpierw z lasu wyłania się Wodochwaszczeneto. Jest to okazała, wysoka na ok. 20 m granitowa skała. Wytyczono na niej 21 w pełni ubezpieczonych dróg. Druga skała znajduje się nieco powyżej w lesie. Ogólnie rejon obu skał oferuje piękne wspinanie w fajnym granicie. Szczególnie drogi na Wodochbaszczeneto przypadły mi do gustu. Naprawdę ładne wspinanie. Obicie jest dobre i bezpieczne. Drogi zostały wyposażone w ringi zjazdowe. W dni wolne od pracy na obu skałach może być sporo ludzi. W Borowcu są szkoły wspinaczkowe i to one eksploatują ten rejon. Trudniejsze drogi są zazwyczaj wolne.

Topo:
GPS na skały: 42°15'13.95"N 23°36'2.45"E

 

zdj. 32 Wodochwaszczeneto

Wodochwaszczeneto
 

Borowiec to (był) kurort, nic ciekawego. Sporo koszmarnych hoteli, kilka sklepików w stylu Krupówek i kolejka górska w kierunku Musały. Niestety parkingi są płatne. W centrum miasteczka jest mały kemping, z którego ja skorzystałem. Ogólnie zrobił na mnie lepsze wrażenie niż ten koło Sofii. Można się spokojnie umyć, prysznice i sanitariaty są czyste.

Pytanie czy warto? Zależy czego szukamy, bo jak fajnego wspinania sportowego w granitowej skale, w miejscach w których nas jeszcze nie było, to tak. Jeszcze jeden argument na tak – Riła to nie tylko Borowiec i Malovica. W tych pięknych górach znajdziemy jeszcze inne rejony. Jednak nie spodziewajmy się tam znaleźć długiego wielowyciągowego wspinania.

zdj. 33 bez nazwania

Jeszcze mam drobna uwagę dotyczącą wyceny trudności dróg. Drogi zostały wycenione w skali francuskiej, ale cholernie twardo – przynajmniej miałem takie odczucie. Jednak nie wszędzie. W miejscowościach, gdzie pojawiają się nie tylko bułgarscy wspinaczne, dla odmiany skala jest wyjątkowo miękka. Można zrobić cyfrę życia tanim kosztem. W rejonach drogi często są podpisane, z podaną ich trudnością. Ułatwia to orientację, ale nieraz nie jest zgodne z przewodnikiem, w którym przy tych samych nazwach dróg wyceny są inne. Dla przykładu: w przewodniku droga została wyceniona powiedzmy na 5c, a pod skałą, ta sama droga podpisana jest 6b. W rzeczywistości, po jej zrobieniu, droga jest zdecydowanie trudniejsza niż 5c, ale na pewno nie ma 6b! Ot taka mała przygoda...  Nie jest to specjalnie uciążliwe, tym bardziej że zaobserwowałem pewną regułę: drogi podpisane na nowo, często na tabliczkach, są drogami z miękką skalą. Wygląda na to, że w Bułgarii drogi wyceniane były po raz drugi. 

Zaproponowałem Wam dwa, a w zasadzie to jeden podwójny kierunek „bliskich” wyjazdów w rejony mniej znane i mniej odwiedzane. Nie są one tak spektakularne jak Alpy i nie znajdziemy tam takiego wyboru wspinania jak w Hiszpanii, ale na pewno są warte one odwiedzenia. Odkrywanie tych miejsc miało dla mnie lekki posmak przygody i włóczęgi po krajach mniej skomercjalizowanych i zorientowanych na turystykę. Miałem odczucie pewnego rodzaju świeżości w kontaktach z lokalną społecznością. Np. w Rodopach zostaliśmy poczęstowani ciastem przez mieszkankę pobliskiego domu. Jakoś nie widzę, aby ktoś z mieszkańców Jerzmanowic przynosił ciasto własnej roboty pod Cyrk, czy Ostatnią! W wielu miejscach można było spać na dziko, nawet w parkach narodowych, pod warunkiem zachowywania dyskrecji. Chociaż biwakowanie jest ogólnie przyjęte, to jednak zalecam zwijać swój dobytek na dzień. Lokalni mieszkańcy chętnie widzą wspinaczy z innych krajów. Spodziewają się, i mam nadzieję że słusznie, rozwoju turystyki, a co za tym idzie napływu gotówki. W końcu tak jak ja, inni też polecą wizytę w tych miejscach. Wiedzą, że to nakręci lokalną koniunkturę. Pomimo biedy wsie są zadbane i można bez trudu znaleźć kwatery. Gorzej z kempingami. Nie jest ich dużo, a standard ich odbiega od tego znanego z Zachodu. Bardziej przypominają pola namiotowe, ale dzięki temu klimat na nich jest sympatyczny i daleki od molochów rodem z Zachodniej Europy. O życzliwym nastawieniu ludzi przekonałem się nieraz. I tu w tym miejscu, chciałbym podziękować pewnemu panu, który cały dzień jeździł ze mną po to, aby dopasować oponę, którą rozwaliłem na bezdrożach. Robił to całkiem bezinteresownie. Na przestrzeni wielu lat, w których miałem możliwość odwiedzania tych krajów, zobaczyłem ogromne, wciąż trwające zmiany. Drogi są coraz lepsze, miasta coraz czystsze, a zagospodarowanie turystyczne uległo zdecydowanie polepszeniu.
Mam nadzieję, że to co napisałem będzie przydatne i zachęci Was do odwiedzenia Rumunii i Bułgarii. Niewątpliwie przyniesie to lokalnym społecznością korzyść. Zachęcam!

 

zdj. 34 Zakupy

Zakupy. Fot. Andrzej Mirek
  • Kategoria: Rejony sportowe

Wspinanie na progu Bałkanów. Część I: Rumunia

Tekst i zdjęcia Paweł Koczur

 

Bułgaria i Rumunia, dwa górskie kraje położone „na progu” Bałkanów, coraz częściej zostają obierane jako cel wyjazdów wspinaczkowych. W poniższym artykule, w dwóch jego częściach, pragnę Was zaprosić do odwiedzenia pięknych miejsc wspinaczkowych w obu Krajach.
Rumunia i Bułgaria mają do zaoferowania wiele fantastycznych rejonów wspinaczkowych, a przy tym wyjazd nie zniszczy nas finansowo. Po pierwsze dlatego, że nie są to odległe kraje, a po drugie dlatego, że ceny w sklepach i na stacjach paliwowych są zbliżone, a niejednokrotnie niższe niż w Polsce. Dojazd samochodem do tych dwóch krajów, ani nie jest kłopotliwy ani kosztowny. Po drodze lub w chwili odpoczynku można i nawet trzeba coś zwiedzić. A zwiedzania jest bardzo dużo. Oba kraje, chociaż różne - w obrębie kultury europejskiej, mają podobną i bardzo bogatą historię i kulturę. Szczególnie Bułgaria, z lekką naleciałością orientalną, jest dla mnie fascynującym krajem. Warto odwiedzić starówki miast. W Rumunii znaczna część owych starówek została rozebrana, a na ich miejsce powstały ohydne blokowiska. Jak można się domyśleć, autorem tego dzieła był Ceausescu. Na szczęście ocalało kilka starówek z pod jego ręki. Warto też zwrócić uwagę na pałace królów Cygańskich. Robią one wrażenie tandetnymi ozdobami i przepychem. Bułgarskie miasta są lepiej zachowane od Rumuńskich, chociaż Sofia nie ma jakiejś spektakularnej starówki. Zagmatwana i dłuższa od polskiej historia obu krajów, pozostawiła po sobie pamiątki, które znajdziemy prawie na każdym kroku. Nie będę się tu rozpisywał na temat atrakcji turystycznych. Wystarczy internet. W wielu miejscach można spać na dziko, nawet w parkach narodowych, pod warunkiem zachowywania dyskrecji. Nikt nikomu nie robi trudności. Jest to nawet ogólnie przyjęty sposób spędzania wolnych dni. Ludzie są bardzo życzliwie nastawieni i w razie kłopotów chętnie nam pomogą. Dlatego właśnie moje wspomnienia z wyjazdów do tych dwóch krajów są jednoznacznie pozytywne. Zapraszam do lektury.
Dojazd z Krakowa do Bułgarii (Rumunii) nie jest problemem. Słowacja, Węgry. Do wyboru są niezliczone możliwości. Albo przez Koszyce i Oradeę (Orada), albo przez Budapeszt, Szegedyn, Arad. Ta druga możliwość jest bardziej korzystna, jeśli celem będzie np. Baile Herculane. Zawsze można, niejako po drodze, odwiedzić rejony na Słowacji lub Węgrzech lub, jeśli jedziemy z dziećmi, zatrzymać się na termalnych kąpieliskach. Granicę Bułgarii i Rumunii przekraczamy na dowód. Trzeba pamiętać, że jest kontrola graniczna. Oba kraje wymagają kupienia winiet. Najlepiej to zrobić na najbliższej stacji z paliwem.

zdj. 1 Skały Piatra

 Skały Piatra Craiului

 

Rumuńskie Karpaty stanową około 30% powierzchni całego kraju i niestety, jak na taki górski potencjał, wspinania w Rumunii nie jest za wiele. Chyba, najbardziej znanym rejonem Rumuni to Cheile Turzii. Pod względem atrakcyjności nie ustępuje mu Baile Herculane, gdzie kilka lat temu odbywał się festiwal Petzla. Są też inne miejscówki. Niedaleko Cheile Turzii jest fajny sportowy rejon Rimetea, a w okolicach samego Cheile Turzii podobno są inne wąwozy, w których są lub powstają nowe drogi. Niestety zabrakło mi czasu i tam już nie dotarłem. Może uda mi się wrócić. Trochę dalej na południowy zachód od Cheile Turzii, blisko miejscowości Targu Jiu jest kolejny wąwóz wspinaczkowy Cheile Sohodolului. Górskim wspinaniem możemy się cieszyć na potężnych ścianach Gór Buczegów (Munti Bucegi). Jest jeszcze perełka górska, która dla mnie stanowi wyzwanie i jest swojego rodzaju terra incognita. Piszę o Piatra Craiului. Byłem tam kilka lat temu i to, co zobaczyłem zapadło mi w pamięci. Wspinanie na które tam trafiłem było w wąwozie Zarnesti i nie było ono porywające. Zachodnie ściany Piatra, to jeden potężny amfiteatr skalny. Nie wiem czy można się tam wspinać, ale jak do tej pory nie trafiłem na żadne opracowanie. Jest tam park narodowy, co może być kluczem do zagadki. Na koniec, wspomnę o jeszcze jednej miejscówce, może nie wspinaczkowej ale mogącej stanowić mekkę dla grotołazów. Jest to Padisz (Padiş) w górach Apuszeni. Padisz to wapienny płaskowyż „podziurawiony” systemem jaskiń i ponorów. Na płaskowyż prowadzi droga z miejscowości Boga. Na polanie niedaleko Cabany Padisz jest pole namiotowe. Za darmo, ot – gościnność rumuńska... Wspominam o nim dlatego, że ten teren mnie zauroczył. Nie jestem grotołazem, ale sobie też nie odpuściłem. Wlazłem do jednej z jaskiń. Poza tym, przez wiele jaskiń i ponorów prowadzą szlaki turystyczne. Warto ten teren odwiedzić nawet krajoznawczo. W Rumunii spotkałem się tyko z wspinaniem w wapieniu. Niestety w większości przypadków wspinanie nie porywa. Skały często przypominają nasze dolinki. Na klasykach, szczególnie tych sportowych, jest ślisko. Drogi wielowyciągowe (trzeba przyznać bardzo ładne) wycenione są wg skali rosyjskiej. Czytając przewodnik można sobie zaplanować wspinanie na 5B... a na miejscu cieszy zrobione 3B... Sportowe drogi są już wycenione w skali francuskiej. Obicie nas nie zaskoczy. Jest bezpiecznie. Klasyczne drogi są „zaopatrzone” w stałe i stare haki. Pytaliśmy w Salvamont, czy one aby są bezpieczne? Podobno tak. Bo jak do tej pory nie było żadnego wypadku... Powiem szczerze – z tatrzańską rezerwą, ale czułem się bezpiecznie.

 

Zdj. 2 Chelie Thurzii

Chelie Thurzii


Opis rejonów i mapa:

 

Zdj. 3 Rumunia

Rumunia

  1. Cheile Turzii i Rimetea.

Obydwa rejony znajdują się około 650 km z Krakowa koło miejscowości Turda.

 

Zdj. 3 Rumunia

Rejon Cheile Turzii i Rimetea

Cheile Turzii.

 

 zdj. 5 wspinanie w Cheliie

Wspinanie w Cheile, fot. Andrzej Mirek

 

Jest to potężny wąwóz skalny położony koło miejscowości Turda. Znajdziemy tam duży wybór dróg wspinaczkowych w przedziale od 4 do 9. U wlotu doliny od strony południowej jest mały prywatny kemping. Ceny na nim nie są wygórowane, a im dłużej się tam zostaje, tym właściciel mniej liczy za noc i jeszcze czujką częstuje! Oj, dobry to bimber! Nie jednemu pokrzyżował plany na następny dzień... Niedaleko kempingu jest kilka budek, w których można coś zjeść i popróbować miejscowego piwa. Ceny też nie są wygórowane, ale jakość pozostawia sporo do życzenia. Do wejścia do wąwozu jest tylko parę minut. Wejście jest płatne, chyba 2 leje. Co ciekawe, są ustawione automaty, w których kupuje się bilety. Vis a vis kempingu jest chatka Salvamont. Warto się tam udać. Panowie którzy dyżurują chętnie pomogą, inaczej ciężko nam będzie się rozeznać w topografii, bo wcale to nie jest oczywiste. Wąwóz jest rozległy, nie ma żadnych oznakowań a drogi nie są podpisane. Niektóre z nich zaczynają się z dna doliny, ale na przykład po drugiej stronie potoku. Inne z kolei wymagają znalezienia dojścia wąską nie oznakowaną ścieżką przez krzon. O problemach topograficznych świadczy, że dopiero w czwartym dniu wspinania i po długim chaszczowaniu znaleźliśmy Węgierską Grotę. Wspaniałe deszczo- i upało-odporne miejsce, z łatwymi drogami prowadzonymi po dachu jaskini. Cud! Oczywiście jest kilka sektorów dostępnych ze szlaku, niestety są one oblegane, a przez to całkiem fajnie wyślizgane. Wspinanie na nich to jakby przeniesienie z Bolecho. Te same formacje i ten sam wyślizg. Ta część Cheile mi zupełnie nie pasowała. Nie jestem zwolennikiem dolinkowego wyślizgu, a tym bardziej oddalonego o 600 km od Krakowa. Sektory położone wyżej obfitowały w ładniejsze wspinanie, a przede wszystkim wspaniałe widoki.
Moja ocena Cheile Turzi? Piękne wielowyciągowe klasyki i słabe wspinanie sportowe. Napisałem już wcześniej, że drogi klasyczne są wycenione w skali rosyjskiej. Skala ta nic mam nie powie o napotkanych trudnościach. Np. na drodze 4A możemy mieć trudności 7+ (w skrócie, skala rosyjska to wycena powagi drogi, a nie jej technicznych trudności). Pójście na wycenę wymaga od zespołu zapasu możliwości technicznych, dlatego właśnie najpierw polecam złożyć wizytę w Salvamont. Cheile Turzii na pewno nie nadaje się na pełnię lata, tym bardziej, że Rumuńskie Karpaty nie grzeszą suchym klimatem, a większość opadów przypada na lipiec. Optymalnym terminem jest wiosna lub jesień. Podobno wspinają się tam również w zimie, ale chyba to już ekstrema. Jakby się ktoś wybierał to chętnie użyczę przewodnik. Obecnie jest on nie do dostania.

 

zdj. 6 Po zakończeniu wspinania

Po zakończeniu wspinania. Fot Andrzej Mirek


Rimetea.

 

 zdj. 7 Rimetea droga dojściowa

Rimetea, droga dojściowa do skał

 

Jest to mała Szeklerska wioska położona u stóp niewielkiego masywu skalnego Piatra Sceuiului. Wioska nie stanowi atrakcji, kilka sklepów i kościół. My akurat mieliśmy „szczęście” i trafiliśmy na festiwal szeklerskiego rocka. Ogólnie była to „niezła jazda”, bo metal wykonywany po węgiersku z niesamowitym natężeniem dźwięku, pozostawił niezatarte wspomnienia. Dla nieco starszych wspomnę, że nie miało to nic wspólnego z Omegą i ich szlagierem Gyöngyhajú lány. Wspinanie znajdziemy po około półgodzinnym podejściu od centrum wioski, w kierunku widocznego grzebienia skał. Zaznaczona na mapach placówka Salvamont nie istnieje. Jest tam tylko działka. Sam masyw skał wyrastających z pięknych łąk i piarżysk jest niesamowicie malowniczy i warty odwiedzenia. Powspinamy się tam w pięknie urzeźbionej skale, lecz na krótkich drogach. Nie spotkamy tam wspinania wielowyciągowego, chociaż jest jedna wytyczona droga, która „spina” swoim przebiegiem poszczególne skały. Nie ma ona jednak charakteru ścianowego. Drogi są kompletnie i dobrze obite, o wyborze trudności dla każdego: od 4 do 10-tek. Większość skał ma wystawę południową i południowo-zachodnią. Dlatego nie polecam tam lata. Za to na pewno warto pojechać tam jesienią lub wiosną. Jeśli ktoś dysponuje samochodem z nieco wyższym zawieszeniem, może pokusić się o wjazd w drogę gruntową w kierunku góry. Tam można zabiwakować. Jest to ogólnie przyjęte, ale nie ma wody. 

 

zdj. 8 Sały w centralnej części

Skały w centralnej części masywu 

Topo jest dostępne pod adresem:

https://www.climbromania.com/EnMasiv.aspx?ID_Masiv=160

Teren jest łatwy topograficznie, a drogi są podpisane. Spis mikrorejonów podany na stronie i ponumerowany od 1 do 10 odpowiada układowi topograficznemu skał od lewej strony. Część rejonu, i to w jego centrum, uległa osunięciu. Pod ścianami leżą potężne, połamane płyty skalne. Robi to wrażenie. Nie sprawdzałem czy zostały tam jeszcze ringi.

zdj. 9 Osuwisko w centralnej części

Osuwisko w centralnej części masywu.

 

Pytanie, czy warto tam pojechać? Wg mnie zdecydowanie warto. Jest to najładniejszy skałkowy rejon Rumunii jaki odwiedziłem. Oferuje on wspinanie w formacjach krasowych jakie spotykamy np. w Chorwacji. Poza tym, leży on niedaleko Cheile Thurzii (ok. 20km), więc o „wtopę” trudno. W każdej chwili można zmienić rejon.


2. Baile Herculane i Cheile Sohodolului.

Są one oddalone od siebie o około 80 km. Z Krakowa dotrzemy do nich po pokonaniu ok. 800 km, przez Budapeszt i Segedyn.

 

zdj. 10 Rejon Balie

Rejon Baile Herculane

Baile Herculane

 

zdj. 11 Firgura Herkulesa

Figura Herkulesa w centrum miasteczka

 

Baile Herculane chyba nikomu nie muszę zachwalać - i wspinanie, i miasteczko warte jest odwiedzenia. Jeśli ktoś jeszcze tam nie był, to zdecydowanie polecam. Miejsce ulokowane jest w dolinie rzeki Cerna, na zachodnich krańcach Południowych Karpat, niedaleko Żelaznej Bramy. Miejscowość za czasów „Nieboszczki Austrii” była bardzo znanym kurortem. Pozostało po tamtych czasach wiele zabytków, które są obecnie w stanie katastrofalnym. Na szczęście znaczna cześć z nich jest remontowana. W samym centrum miasteczka, w dolinie rzeki, są źródła siarkowe. Niektóre płatne, niektóre nie. Szczególnie polecam te darmowe, gdzie po wspinie można wygrzać zmęczone gnaty. Rejony wspinaczkowe zaczynają się już nieco powyżej miejscowości. Zaraz za centrum, przy informacji turystycznej jest parking. Stamtąd po krótkim podejściu docieramy do pierwszych sektorów. Ciągną one się dalej wzdłuż doliny, aż do kempingu, czyli około 15 km od miasteczka w górę rzeki.

 

zdj. 12 park w Balie Herculane

Park w Balie Herculane

 

Ceny na kempingu były dla mnie miłym zaskoczeniem. Za osobę płaciliśmy po 5lei J. Ale nie ma nic za darmo – brak wygód i bieżącej wody. Po co to komu? Można się przecież umyć w rzece, a wodę do gotowania bierze się ze źródełka. Namiary na kemping znajdziemy tu: https://goo.gl/maps/ZNfnNGsJa5mu2v7x6

 

Baile Herculane oferuje bardzo duży wybór dróg sportowych. Każdy znajdzie coś dla siebie w zakresie trudności od 5. Drogi w większości są ładne, chociaż czasami wymagające. W tych rejonach, w których ja byłem, spotkałem ciągowe wspinanie, do 35 m wysokości. Charakter skały nieco przypominał naszą Północna Jurę. Niestety trafiłem na trochę botanicznych „odrzutów”, po których nikt chyba nie łazi. Czasami ciężko znaleźć drogi, które są gdzieś pochowane w bujnym krzonie. Ktoś mi mówił o wyślizgu, że tam niby jest. Cóż, w porównaniu z Dolinkami, wyślizgu to ja tam nie znalazłem, ale może źle szukałem. Większość rejonów ma nasłonecznione wystawy.
Ogólne wrażenie, które mi pozostało po wizycie w Baile Herculane jest bardzo pozytywne. Polecam miejscówkę i ze względu na fajne wspinanie, ale też i na niesamowity charakter miasteczka oraz okolicy. Znajdziemy tam przepiękne krajobrazy, dużo zwiedzania i tanie wino.

 

Topo dostępne na stronie climbromania.com
Jest wydanie papierowe, ale na miejscu nie można go dostać. To nie jest problem. Wielu lokalnych wspinaczy użyczy nam go do wglądu.

 

Cheile Sohodolului

 

zdj. 13 Lustrowaie trudności

Lustrowanie trudności

 

Podczas ubiegłorocznego wyjazdu do Rumunii odwiedziłem jeszcze jeden rejon. Był to wąwóz Cheile Sohodolului, niedaleko miejscowości Targu Jiu. Jest on położony na południowych krańcach Małego Retezatu, w Karpatach Południowych, około 90 km od Baile Herculane. Przez wąwóz, wzdłuż rzeki wiedzie droga. Na jej poboczach jest kilka fajnych lecz niewielkich miejsc biwakowych. Wąwóz jest przepiękny, ale wspinanie już nie za bardzo. Charakterem bardzo przypomina Dolinki Podkrakowskie. Może nie ma takiego wyślizgu, ale to nie to czego szukam 700 km od Jury. Nie urobiłem tam nic specjalnego. Zapewne moje negatywne odczucie wzięło się ze z ogólnego zmęczenia maratonem wspinaczkowym i wielu znajdzie tam coś dla siebie. Mnie jednak wspinanie tam nie przypadło do gustu.

Topo:

https://www.climbromania.com/EnMasiv.aspx?ID_Masiv=147#ShowImage

 

zdj. 14 Wąwóz Chelie Sohodolului

Wąwóz Cheile Sohodolului

 

  • Kategoria: Rejony sportowe

Skały Czarnorzeckie

Michał Semow
Michał Kajtoch
Mikołaj Pudo

Stosunkowo niewielki rejon piaskowcowy położony nieopodal Krosna, na wzgórzach wokół miejscowości Czarnorzeki. Po kolejnej wizycie umacnia się w nas przekonanie, że rejon ten jest niedoceniany a jakość wspinania znakomita, stąd tym krótkim tekstem chcemy zachęcić klubowiczów do wizyt w Czarnorzekach. Wspinanie w piaskowcu jest diametralnie różne od naszego lokalnego wapienia, może to być fajna odskocznia od zaciskania picioków i walki o utrzymanie nogi w wyślizganych dziurkach :)

Nocleg

Korzystaliśmy z kwatery agroturystycznej “Pod Zamkiem”, nocleg w cenie 25 zł/os w fajnych warunkach. Pod Krowią mamy stąd 3 minuty na nogach. Polecamy też katalog gospodarstw agroturystycznych na stronie gminy Korczyna: http://korczyna.pl/strona/agroturystyka. W wersji budżet można również skorzystać z pola namiotowego zlokalizowanego poniżej Krowiej Turni - wówczas możemy zignorować zakaz wjazdu w leśną drogę i zjeżdżamy na sam dół mijając Krowią z lewej strony, aż do końca drogi i wyraźnych zabudowań. Zwłaszcza poza sezonem może się zdarzyć, że na polu nikogo nie będzie - wówczas rozbijamy namiot i jeżeli pojawi się właściciel, płacimy 5-10 zł / osoba. Jest latryna, nie ma prysznica.

Dojazd

Zdecydowanie warto postawić na samochód. Z Krakowa mamy 180 km, w większości autostradą A4. Dojazd komunikacją publiczną podobno istnieje :)

Wspinanie

Jacek Trzemżalski w swoim przewodniku wspinaczkowym dla Podkarpacia wśród skał czarnorzeckich wymienia następujące grupy: Kamieniec, Przełom Marcinka, Prządki, Sokoli Grzbiet i Strzelnicę. Zainteresowanych rejonem zdecydowanie odsyłamy do w/w przewodnika - znajdziecie tam sporo szczegółowych informacji z zakresu historii eksploracji i wspinania na Podkarpaciu oraz godne zaufania oznaczenia dróg polecanych, lub szczególnie zeszmacających w danym stopniu :). Jeżeli nie znajdziecie topo w żadnym sklepie - odezwijcie się na kilka dni przed planowanym przyjazdem do Jacka Trzemżalskiego (sprawnie odpowiada na wiadomości na Facebooku, również te od nieznajomych), część nakładu ma jeszcze w domu. Wydaje się że Kamieniec z masywną Krowią Turnią jest najpopularniejszym sektorem, można go też polecić na pierwszy przyjazd. Jedyny minus to możliwość pojawienia się kilku zespołów zainteresowanych podobnymi drogami. Dla wspinaczy gustujących w skałach rzadko odwiedzanych, polecić można grupę Sokolego Grzbietu. Nieco większe oddalenie od parkingu niż Strzelnica powoduje, że nawet w długie weekendy, kiedy tłumy szturmują inne zerwy, tam nie spotkamy nikogo. Skały są pochowane w lesie, co w połączeniu z niską frekwencją wspinaczy sprawia, że część dróg szybko zarasta.

Jednak poza krótkim podejściem, to co nas przede wszystkim powinno skłonić do wizyty w tutejszych piachach, to bardzo ciekawe formacje i tarcie. Bywalcy Rudaw Janowickich będą mieli łatwiej - dominują obłe kształty, ale możemy też napotkać zaskakująco dobre klamy, listewki, dobre dziurki. Wspinanie tutaj wymaga sporej wyobraźni ruchowej i wiele dróg zmusza do dobrego opanowania stawania na tarcie, delikatnych ruchów na równowagę oraz mantlowania. Docenieni poczują się również wspinacze z odrobioną pracą domową na panelowych paczkach i strukturach, których zrzucają jurajskie dziurki - warto w Czarnorzekach wstawić się wtedy w drogi odrobinę powyżej wapiennej życiówki, gdyż można przyjemnie się zdziwić. Obicie, choć czasem zaskakujące, zwykle bywa komfortowe i bezpieczne. Zdarza się, że drogi kończą się na wierzchowinie bez stanowiska zjazdowego. Polecamy noszenie ze sobą miotełki i szczotki - przydają się do “odpiaszczania” stopni i chwytów. Na wielu drogach wręcz warto przed wspinaniem zjechać z góry i wyczyścić to po czym będziemy się wspinać. Po deszczach klamy i półki często są mocno zasypane piaskiem i liśćmi. Ponadto drogi rzadziej uczęszczane bywają przykryte porostami. Apelujemy również o czyszczenie po sobie śladów magnezji, szczególnie kresek.

Zasady wspinania w rejonie znajdziemy w serwisie Rzeszowskiego Klubu Wysokogórskiego: http://podkarpackietopo.pl

Krótki wybór polecanych przez nas dróg:

[V]

Krowia droga, Krowia Turnia - ładna rysa, ewidentna formacja

Krowie zacięcie, Krowia Turnia - komfortowe klamki, tarciowe stopnie

[VI]

Wielki Komin, Krowia Turnia - może przydać się podstawowa umiejętność klinowania w szerszych rysach

Filar Jaworskiego, Krowia Turnia - łatwe wspinania z kilkoma miejscami wymagającymi odważnego wstawania na tarcie, mantla na końcu

Wierny pies Johny, Strzelnica - pasaż kilku ruchów w przewieszeniu po tramwajowych klamach

[VI.1]

Alibaba, Krowia Turnia - za J.T. - wprowadzenie do specyfiki wspinania w piachach, trudności w mantli

Frezer, Krowia Turnia - ciekawy ruch na starcie, później łatwiej

Preludium do Bobasa, Wysoka - jedna z dłuższych propozycji Czarnorzek, ciekawa praca na kancie.

Krowia Droga Plus, Krowia Turnia - przedłużenie Krowiej Drogi - na dwóch wpinkach z V robi się VI.1+

[VI.2]

Ogrody Semiramidy, Krowia Turnia - ciekawa mantla w cruxie

Le var, Krowia Turnia - ewidentne ruchy w przewieszeniu, ale i wyjście przygodowe (może być zapiaszczone)

Camel Trophy, Strzelnica - piękne, techniczne wyjście do lejka

W księżycową jasną noc, Strzelnica - bardzo ładne ruchy po dobrych chwytach do cruxa, na górze ciekawy ruch do klamy wyjściowej

Półkownik, Strzelnica - dwie bardzo ciekawe mantle, każda inna :) Start techniczny.

Prostowanie Prawej Płyty, Krowia Turnia - dół urywa paznokcie! Komentarz miłośnika wapiennych gniotów: bardzo fajna, jurajska droga, a w zasadzie baldzik

Dragon, Krowia Turnia / Kursowe Skałki - patentowanie dołu to wspaniała towarzyska zabawa. Kant się nie bawi!

Mymladło, Krowia Turnia - wstawanie na równowagę i obłe chwyty. Na koniec oczywiście mantla.

[VI.3]

Strachy na lachy, Krowia Turnia - techniczny start rysą, góra atletyczna - balderowa. Uwaga na ostatnią wpinkę przed stanowiskiem, loty z niej mogą źle wpływać na stan liny.

Drzewiec, Strzelnica - trawers na nieistniejących stopniach i wymagające przewinięcie w piaskowcową rynnę. Dojście do pierwszej wpinki za VI, nie lękajcie się - lepiej wyczyśćcie drogę ze zjazdu!

Katarakta, Krowia Turnia - ładne ruchy do VI.1 do wyjścia w połóg, za to wyjście zaskakuje.

Minimal Art, Krowia Turnia, VI.3+/4 - propozycja dla miłośników jurajskiego zapinania na gniotach, nazwa drogi adekwatna do jej charakteru

 

image002
Podejście w skały

 

image001
Krowia Turnia w swojej okazałości

image003
Sielanka pod Krowią

image004
Klimas na pierwszych ruchach Frezera

image005
Tomek Szewczyk rozgrzewa się na Alibabie

image006
Tomek Szewczyk ogarnia Dragona VI.2+ - trzeba było przeprosić się z wędką :)

image007
Tomek Szewczyk na cruxie Camel Trophy VI.2+

image008
Michał Kajtoch lustruje start Drzewca VI.3

image010
Tomek Szewczyk na obowiązkowym klasyku Strzelnicy - Półkowniku VI.2

 

Zdjęcia: Michał Semow

  • Kategoria: Rejony sportowe

Bergen na weekend?

W ramach wyjazdu do Bergen jeden dzień poświęciliśmy na rozpoznanie miejscówek i wspinanie. Postanowiłem o tym coś napisać ponieważ aktualnie w zależności od promocji można kupić tanie bilety do Bergen.

 Pomijając kwestię kosztów na miejscu ;-) Jest to moim zdaniem bardzo fajne miejsce do wspinania w dobrej skale. Lecąc z Katowic o 6:40 pod skałą (opisaną poniżej) jesteśmy około 12-13 w zależności od połączeń już na miejscu.

Zaraz po wyjściu z lotniska ukazuje się skała. Na całej trasie znajdują się różnej wielkości głazy więc na wyjazd od biedy można wyruszyć też tylko z ‘copką bulderówką’.


Z lotniska (Flesland) do centrum kursuje kolejka (bybanen) - (38 NOK). Wysiadamy na przystanu: Bergen Bystasjonen i kierujemy się w kierunku wyspy Sotra - Fjell

(https://www.skyss.no/Rutetider-og-kart1/Reiseplanleggar/?from=Flesland+%28Bergen%29&to=Sylt%C3%B8y+%28Fjell%29&direction=1&date=29.04.2019&hour=10&minute=56) bilet kosztuje (38 NOK) i jest ważny 90 min.

Wysiadamy w takich pięknych okolicznościach przyrody: https://goo.gl/maps/PBJUWXD5hqsuuvNq8

My odwiedziliśmy dwie miejscówki Syltøy i Lokøy. Czas przejścia z jednej ściany pod drugą to około 5-8 minut. Topo:

  1. https://www.bergen-klatreklubb.no/forere/cragdatabase/felt.php?Felt_id=27
  2. https://www.bergen-klatreklubb.no/forere/cragdatabase/felt.php?Felt_id=3

Sama skała to najprawdopodobniej less(?). Nie jest tak ziarnista jak ta znana nam z Sokolików - ziarno jest mniej chropowate przy czym w ogóle nie przeszkadza to w doskonałym tarciu. Dużo poziomych rys i generalnie brak DZIUREK(!)

Lokøy - na rozpoznanie

Lokøy - piękna jakość  skały

 

Syltøy - wspinanie dopiero od 6+ (6b/6b+)

 

Syltøy - piękne wspinanie nad wodą

 Dla zainteresowanych posiadamy papierowe wydanie topo okolic Bergen.

W dzień restowy znajdzie się miejsce na spacerowanie w mieście, pobliskich wzgórzach. Biegacze i cykliści będą zadowoleni z widoków, ścieżek a także kultury kierowców Tesli :)

Ps. 15 min jazdy autobusem od centrum Bergen też jest wspinanie.  (linia nr 5 lub 6 z centrum przystanek np. Torget do przystanku Hellebekken). Polecana, znajduje się nad fiordem.

Topo: https://www.bergen-klatreklubb.no/forere/cragdatabase/felt.php?Felt_id=5

Dla porównania skala norweska

Małgorzata “Rozalia” Różańska

Michał Majczak

  • Kategoria: Rejony sportowe

Czy Turcja to coś więcej niż kebab o 5 nad ranem

Michał Makowski

Zastanawiając się, gdzie by tu pojechać na wspinaczkowego tripa w środku zimy, w pierwszej kolejności do głowy przychodzą klasyki: El Chorro, Leonidio, Kalimnos  a może Sycylia. Jednak w tym roku szczęśliwy traf sprawił, że usłyszałem taką oto radę: zapomnij o Kalimnos i tych wszystkich Hiszpaniach, jedź do Turcji, do Geyikbayiri, tam jest najlepsze wspinanie.

Łamiąc się jeszcze pomiędzy bardzo popularnym ostatnio Leonidio a Geyikbayiri przeanalizowałem standardowy koszyk zakupów spożywczych, przecież wyjazd miał być na kilka tygodni, więc miało to znaczenie. W zawodach koszykowych Turcja znacznie wyprzedziła Grecję i co wydało mi się zaskakujące, również Polskę. Ostateczną decyzję podjąłem jak zobaczyłem ten wykres:

image020

Łącząc powyższe oraz ostatnie wydarzenia polityczne w Turcji i to co zastaliśmy na miejscu, trudno oprzeć się wrażeniu że Erdogan* usilnie zabiega o to, żeby klasyki Geyikbayiri nie zostały za szybko wyślizgane, wspinacze nie wydali majątku na wakacjach, a w sektorach słychać było szum wiatru i śpiew ptaków zamiast charakterystycznego zgiełku wydawanego przez kolorowy tłum pod skałkami.

*Recep Tayyip Erdoğan - prezydent Turcji

Podróż.

 

Podróż autem do Azji sama w sobie jest już sporą atrakcją,jest też najtańszą  możliwością, zwłaszcza gdy się dysponuje samochodem z instalacją LPG.Wybraliśmy zatem opcje samochodową. Jechaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i Turcję, czyli jakieś 2500 km w jedną stronę. Trochę obawialiśmy się o stan dróg w Turcji, ale jakież było nasze zdziwienie, jak zobaczyliśmy, że każda autostrada w Turcji ma w standardzie trzy pasy w każdą stronę, a drogi krajowe przypominają europejskie autostrady. No cóż, smutna konkluzja była taka, że najgorszy odcinek to ten z Krakowa do Budapesztu. Na całej trasie nie było żadnych problemów a stacji z LPG nie brakowało. Jedynie na granicy tureckiej musieliśmy rozpakować cały samochód i odstawić go na coś w rodzaju samochodowego rentgena. Straciliśmy na tym około godzinę, ale była to jedyna niedogodność jaka spotkała nas przez całą drogę.

Na miejsce można też dotrzeć samolotem na lotnisko w Antalyi, jednak z Krakowa bilety były dość drogie. Warto sprawdzić połączenie lotnicze ze Lwowa lub z Niemiec, wychodzi to zdecydowanie korzystniej finansowo.

Turcja

 

Jadąc przez Istambuł odnieśliśmy wszyscy podobne wrażenie, cytując klasyka : “Mają rozmach …” a zaraz potem: “Ta cała Unia to Turcję może w tyłek pocałować.” Generalnie to “Czuć piniądz”. Prowincja jest skromniejsza, ale uwzględniając różnice klimatyczne i kulturowe, nie odbiega od naszej średniej krajowej.

W Antalyi (20 min jazdy od Geyikbayiri) jest wiele atrakcji turystycznych wartych odwiedzenia - nas nic nie zainteresowało :) przynajmniej na tyle, żeby zostało w pamięci na dłużej.

image018
Antalya w pełnej okazałości

 

image008
Zabytki Antalyi

 

Natomiast jadąc około 45 min na północny wschód od Antalyi, znajdziemy ruiny antycznego miasta Termessos. Zwiedzanie tego zabytku robi wrażenie i jest kompletnie innym przeżyciem od zwiedzania tego typu zabytków w Europie. Tutaj możemy wszędzie wejść, wszystkiego dotknąć, nie ma barierek, zakazów, tłumów i opisów, trzeba się samemu odnaleźć i domyślić na co się patrzy i gdzie się jest (przewodnik może się przydać). Uznanie i podziw dla budowniczych miasta gwarantowane w cenie biletu (5zł).

image013
Antyczny teatr w Termessos mogący pomieścić około 4200 osób.

image012
Zwiedzanie Termessos czasami było problematyczne. Na zdjęciu problem za około 6A

W Akdamar (miejscowość obok Geyikbayiri) w każdą niedzielę jest targ, na którym można kupić owoce, warzywa, przyprawy i wiele lokalnych produktów. Jest to też świetna okazja żeby spróbować gozleme lub kebaba. Jest tylko jeden kłopot - jeśli nie mówimy po turecku i nie mamy śniadej karnacji to po takich zakupach może towarzyszyć nam delikatne uczucie nie zrobienia najlepszego interesu, potocznie zwane robieniem w człona. Ceny w supermarketach są porównywalne i z góry określone.

image017
Zdobyte na targu tureckie specjały gotujemy w dostępnej na kempie kuchni

W samym Geyikbayiri jest kilka kempingów, po krótkim rozeznaniu wybraliśmy Josito Camp. Za  niewygórowaną cenę 4 Euro za noc była dostępna najlepsza infrastruktura, wszystkie możliwe udogodnienia jakie można sobie wyobrazić na kempingu,a  jedynym minusem był wolny Internet. Jest też możliwość wynajęcie bungalowów. Kemping jest prowadzony przez sympatycznego Niemca Tobiasa, co przekłada się na nienaganny ład i porządek.

image003
Camping Josito, w skały nie jest daleko

image004
Podstawowe wyposażenie campingu

Jeśli w trakcie waszego pobytu wypadnie jakieś święto dające nawet niewielki pretekst do imprezowania, warto zajrzeć do sąsiada czyli campingu Kazban’s Camp -  tam na pewno będzie się działo. Kazban's Camp prowadzą dwaj Turcy, a atmosfera jest tam bardziej swobodna. My mieliśmy to szczęście że trafiliśmy na walentynki i jednocześnie w tym samym dniu wypadała środa popielcowa. Nie wiedząc co mamy robić poszliśmy na imprezę do kempingu Kazban’s a po powrocie  wyniesione różowe serduszka spopieliliśmy i posypaliśmy głowy popiołem.

Wspinanie

O wspinaniu można by napisać bardzo krótko: rewelacja. A wchodząc w szczegóły to tak: główny sezon zaczyna się późną jesienią i kończy wczesną wiosną, nie znaczy to jednak, że wczesną jesienią i późna wiosną nie da się wspinać. Da się, tylko trzeba szukać cienia. Niestety w najbliższej okolicy Geyikbayiri może być trochę kłopotliwe, bo oprócz sektora Trebenna, który ma wystawę północną, pozostałe sektory mają wystawę mniej lub bardziej południową. Do wszystkich sektorów opisanych w przewodniku dojdziemy pieszo w czasie nie dłuższym niż 30 min, więc na miejscu samochód nie jest potrzebny (jednak ułatwia zaopatrzenie, bo na Josito camp jedzenie choć bardzo dobre ma ceny europejskie), ponadto przemieszczanie się w Turcji autostopem jest łatwe i powszechne. Najbliższe sektory zaczynają się dosłownie 30 metrów od campu, można dopingować wspinaczy popijając kawkę przed namiotem.

image016
Sektor Trebenna, przez cały dzień w cieniu

 

W topo zaktualizowanym w 2014 r. jest taka ilość dróg, że na kilka kilkumiesięcznych tripów zupełnie wystarczy, ale szybki rzut oka na okolicę uświadamia, że przynajmniej drugie tyle dróg nie  jest w tym przewodniku ujęte i w tej sprawie warto rozmawiać z lokalsami. Na pewno polecą oddalone o 30 min. jazdy Citbidi. W 2014 do obu tych miejscowości zawitał Petzl Rock Trip. Nie polecam konkretnych dróg bo wszystkie były ładne, przez cały pobyt trafiłem tylko na jednego parcha. Oczywiście przy wyborze drogi warto kierować się wrażeniami estetycznymi i ilością magnezji na ścianie.

Skała to w przeważającej większości pomarańczowy wapień, bardzo bogaty w przeróżne formacje. Tuf i stalaktytów jest pod dostatkiem a wspinanie jest bardzo trójwymiarowe. Dla miłośników pionów i mniejszych chwytów też znajdzie się coś odpowiedniego. Jeśli nasza wyobraźnia wytworzy jakąś formację,po której chcemy się wspinać, to na pewno tam ją znajdziemy (z wyjątkiem rys). Wspinanie zaczyna się od 5a a kończy na 8c. Najwięcej ładnych dróg jest w przedziale od 6b do 8b i dla wspinaczy na tym poziomie, jest to prawdziwy raj. Bardzo fajne jest to, że obok siebie znajdują się drogi o różnych poziomach trudności, więc przy zróżnicowanym poziomie ekipy, nie ma problemu z wyborem sektora. To, co nas najbardziej zaskoczyło w tureckich skałach, to tarcie - nawet największe klasyki nie są wyślizgane (powrót na jurę będzie bolesny). Najbardziej spodobały mi się dwa sektory: Sarkit na chłodniejsze dni i Trebenna na upały. Mimo że nasz pobyt przypadł na przełom stycznia i lutego, w niektóre słoneczne dni nie dało się wspinać ze względu na wysoką temperaturę.

image014
W słońcu nie było zimno

image011
Sektor Alabalik droga Happy three friends 7c

image009
Sektor Alabalik

 

Podsumowanie

 

Doskonałe wspinanie w doskonałej skale wciągnęło nas tak bardzo, że nie wyjechaliśmy poza najbliższe okolice Geyikbayiri. Następnym razem (bo jestem przekonany że taki nastąpi) trzeba będzie odwiedzić te dalej położone sektory.

Wiele osób ma wątpliwości: czy w Turcji jest bezpiecznie? Patrząc na nasze jednostkowe doświadczenia nie ma się do czego przyczepić. Czuliśmy się bardzo bezpiecznie, a w campingowej komunie w Geyikbayiri nawet za bezpiecznie - zdarzało się zostawić telefon lub dokumenty na kempingowym stole i przez cały dzień nic nie zginęło. Ze strony lokalnej ludności spotkały nas same pozytywne doświadczenia, choć bariera językowa była trudna do pokonania. W Antalyi i w trakcie podróży nie towarzyszyło nam wrażenie, że coś nam grozi, jedynie w lokalnej telewizji, częściej niż zwykle pojawiały się wojskowe śmigłowce i panowie w mundurach o smutnych twarzach. Jak na kraj, w którym parę lat temu odbył się pucz wojskowy i który obecnie prowadzi regularną wojnę w Syrii, to całkiem dobry wynik:).

            Na koniec jeszcze kilka zdjęć:


image001
Sektor Magara droga Karinca 7a

image006
Sektor Magara

image005
Sektor Magara

 

image010 
Sektor Alabalik rozgrzewkowe 6b

 

image019
Sektor Trebenna, nawet drogi za 6a wyglądają

image007
Sektor Magara droga nieznana

image015
Wieczorne gry i zabawy