KW banner 

Wyjazd Integracyjny SNW 2016 - relacja

Pogłębiająca się z roku na rok inflacja zimy sprawia, że skituring i skialpinizm to aktywności co raz bardziej kuriozalne. I choć oczekiwanie na metr puchu w naszych górach przypomina oczekiwanie surfera na wielką falę na Bałtyku postanowiliśmy poudawać, że jest zima, więc chodzimy na nartach. Co z tego wyszło opowiada Kuba Kamiński. Zapraszamy do lektury.

_________________

Warunki dla skiturowca to stan umysłu, nie stan pokrywy śnieżnej, dlatego halny i temperatura w Krakowie 13 stopni plus to dobre okoliczności żeby wrzucić narty do bagażnika i pojechać na integracyjne spotkanie Sekcji Narciarstwa Wysokogórskiego KW Kraków. Cel wędrówki to Korbielów a później schronisko PTTK na Hali Rysiance, a po drodze Pilsko.

Niektórzy już w Krakowie mieli wrażenie, że sąsiedzi z pobłażaniem przyglądają się desperatom pakującym sprzęt w ten wiosenny dzień.  Nie wszyscy wytrzymali psychicznie tę presję społeczną i postanowili narty zostawić w domu  i iść z buta, w niczym jednak nie obniżyło to towarzyskiego i sportowego poziomu piątkowego zgrupowania w Chacie Baców w Korbielowie. Skończyło się po północy, a przy stole udało się zaliczyć wspólnie kilka naprawdę wymagających tur. Słyszało się „…pod Annapurnę, …Haute Route, czy najmarniej … tatrzańskie wyrypy”. Że byliśmy w Himalajach to wierzę, bo skąd niby objawy choroby wysokościowej (ból głowy, spierzchnięte wargi) następnego dnia?

Rano przez Halę Miziową ruszyliśmy w stronę Pilska. Grupa podzieliła się na zespoły. Potrafię wyróżnić  co najmniej cztery:

  1. Pieszy Pieszy
  2. Pieszy Biegający
  3. Narciarski Profi
  4. Narciarski Dostojny

Aaa! Był jeszcze piąty  zespół „Pieszy Nocny Ekstremalny”, ale o tym za chwilę.

20160130 0943181

Już po przejściu powyżej górnej stacji wyciągu okazało się, że pokrywa śniegu jest „nieco nieciągła” i Hala Buczynka powitała nas najpierw bezczelnie kwitnącymi baziami, a później polem zmrożonej trawy. Narty na plecy i w górę.  Powyżej hali śnieg też raczej z gatunku tych dla ekspertów, gęsto przetykany kamieniami. Zapamiętałem uwagę Sebastiana „Seniora”, który unosił wysoko swoje piękne Hagany i wyznawał „Boli jakbym szedł na bosaka”. Fakt – szutrówki to był jedyny dobry wybór tego dnia.

 Im wyżej tym lepiej. Twardo, sporo trawy, ale dało się już foczyć. Zespół „Narciarski Profi” poczekał na Hali Miziowej na „Narciarski Dostojny”, uzupełniliśmy płyny przed atakiem szczytowym. „Profi” walczyli z grawitacją pod wyciągiem, a „Dostojni” wybrali wariant „bez napinki” szerokim polem śnieżnym.

20160130 1240491

Zespoły spotkały się jeszcze raz… i na szczycie w „Zespole Dostojnym” padło hasło: „Musimy też dojść na wierzchołek słowacki, bo oni tam byli…”. Poza obecnymi członkami KW mieliśmy też w składzie prawdziwego tubylca, a właściwie tubylczynię. Ola mogłaby mieć w rubryce zameldowanie „Hala Rysianka”, dlatego pytanie „daleko jeszcze” było obsługiwane bezbłędnie. Leśne zjazdy pokonywaliśmy na fokach, a każdy kto jeździł po lodzie w nartach na fokach z odpiętymi tyłami wie ile to daje wrażeń.

20160130 131643 RichtoneHDR

Wyjazd był zorganizowany przez Sebastiana „Seniora” jak wycieczka do Egiptu z opcją „all inclusive”. Wszystko dograne perfekcyjnie więc po przyjeździe do schroniska pozostało nam znów omówić bohaterskie wyczyny z całego dnia. Po południu się zachmurzyło i po przyjemnej lampie nie było już śladu. Zrobiło się nawet zimowo. Wtedy dotarł do schroniska „Nocny Ekstremalny”, który dla budowania napięcia postanowił nie odbierać telefonów od zaniepokojonych kolegów i koleżanek.

Rano za to najmilszy z widoków. Świeży opad. Było go kilka centymetrów, ale wystarczająco pokrył lód i gwarantował najpiękniejsze doznania na leśnych polankach i ścieżkach. Zwłaszcza Polana Cudzichowa była taka, że ech…  Juhuuu… samo się wyrywało.

Autor tej relacji ruszył wraz z Patrycją i Miśkiem do Korbielowa, a reszta zgrupowania po porannej polowej mszy odprawionej przez Jacka „Plebana” kontynuowała program, w ramach którego były szusy po świeżym, a wcześniej ćwiczenia z użyciem detektorów.

Marcin, którego poprosiłem o informacje, czy się udało potwierdził, że żaden z detektorów nie został zakopany bezpowrotnie, zrobiono „check group”, a później z sukcesem odnaleziono to co ukryto.  Kopania w śniegu nie było z powodu jednak małej pokrywy.  Na prośbę Marcina powtarzam: Polana Cudzichowa, „można było się poczuć jak prawdziwą zimę i przypomnieć jak to jest jeździć w naturalnym puchu mimo tego że było go kilka cm. :)”

Kuba Kamiński

_____________

Nieco więcej zdjęć z wyjazdu znajdziecie w galeriach Oli TyrnyMaćka Rabsztyna