banner SWW

Ailefroide 2015 - mocno subiektywna relacja z obozu letniego

TS1

fot. T. Szewczyk

Prognozy pogody jasno dały do zrozumienia: dajcie spokój z tym Mello! I choć jeszcze wsiadając do auta braliśmy pod uwagę włoski rejon, solidna zlewa w rejonie Chiavenny nie pozostawiła wyboru. Pozostało przestawić w nawigacji cel na Ailefroide, przeciągnąć zbolałe kości i jechać dalej.

Rajbungi, wszędzie rajbungi widzę!

Friendy kurzą się w bagażniku. Do plecaka bierzemy 14 ekspresów, dwie taśmy stanowiskowe i sprzęt osobisty. Lina połówkowa bardzo przydaje się na zjazdach – stanowiska są przygotowane pod „pięćdziesiątkę”. Osobna linia zjazdów dla jednej lub kilku sąsiadujących ze sobą dróg to standard. Cały rejon Ailefroide, czyli kilka otaczających camping ścian, jest bardzo solidnie obity. Odległości między spitami są bardziej sportowe niż górskie, choć zdarzają się wyjątki od tej reguły (jak np. Orage d’Etoiles). Dominującą formacją są rajbungi, bardziej spionowane fragmenty są zwykle dobrze urzeźbione a i wycena dla nas jakby bardziej przyjazna. Przynajmniej dopóki nie uwierzymy w tarcie – a to jest znakomite. Drogi, choć stosunkowo długie (do 500 m), nie prowadzą na żadne szczyty. Wspinamy się między innymi na „czołówce buli pod Pelvoux” czyli Palavarze bądź na „Fissurze” po drugiej stronie campingu. Nie przekraczamy 2000 m. n. p. m., gdy samo Ailefroide położone jest na wysokości 1515 m. n. p. m. Podejścia są również litościwe – najbliżej położony sektor Fissure d’Ailefroide oddalony jest o jakieś 3 minuty od granicy campingu.

KB2

fot. K. Buławski

Czyste buty i czysty umysł

Pierwsza moja konfrontacja z tutejszą cyfrą miała miejsce na „ściance” zwanej Minus Palavar, gdzie wraz z Sylwią i Tomkiem udaliśmy się na rozpoznanie bojem w niedzielę, dzień po przyjeździe. Nad doliną snuły się jeszcze chmury przypominające o wczorajszym deszczu, lecz skała była sucha. Wybraliśmy Serfouette Express, 5c, 180 m. Drugi wyciąg, choć obiektywnie rzecz biorąc był całkiem dobrze urzeźbiony jak na tutejsze warunki, wyraźnie dał mi do zrozumienia na jakich zasadach będziemy się bawić. Zaczęła się przygoda pod hasłem „zaufaj skale!”. Ćwiczenie czyni mistrza – w kolejnych dniach rajbungi zdawały się okazywać coraz bardziej ludzkie oblicze, nam przybywało przewspinanych metrów, podeszwom anasazi ubywało gumy…

TS8

fot. T. Szewczyk

Wspinanie między lunchem a obiadem

Niewątpliwie Ailefroide sprzyja łojeniu metrów. Bartek rzucił mimochodem, że dobrze by było dobić do 3 tysięcy i od tej pory zaczęliśmy po cichu liczyć swój dorobek. Ile dzisiaj zrobiliście? 300? Oj, słabo! Dzięki znakomitemu położeniu, możemy pozwolić sobie na dobry sen po nocnych rozmowach, spokojną kawę a i tak startując spod namiotu po 10.00, wejście w 14-wyciągową drogę nie stanowi problemu. Rekordziści dochodzili do 21 wyciągów i 750 metrów w ciągu dnia. Poważną przeszkodą może być wolny zespół przed nami – rejon jest niewątpliwie sprzyjający dla początkujących, więc możemy trafić na zawalidrogi (albo sami nimi być – zależy na kogo trafimy J). Większość stanowisk posiada stałe maillony, więc w razie wycofu zwykle nie musimy zostawiać nawet repa. Przewodnik, choć w języku dla nas niezrozumiałym (oczywiście po francusku) i dość frywolny graficznie, daje dobre rozeznanie w układzie dróg i linii zjazdów. Forma fototopo wymaga jednak uruchomienia wyobraźni przestrzennej w czasie poszukiwania kolejnego stanowiska zjazdowego, perspektywa wykonania zdjęcia może sporo namieszać!

BK2

fot. B. Klimas

W poszukiwaniu grozy gór         

Żeby zakosztować nieco górskiej przygody, musimy opuścić bezpieczny matecznik Ailefroide. W naszym przewodniku „Oisans Noveau – Oisans Sauvage. Livre Este” znajdują się między innymi ściany okalające lodowce Noir i Blanc. Droga miała być długa, ładna i umiarkowanie mocna – padło „Big Tower is watching you” na Pic Sans Nom. Północna wystawa, 22 wyciągi, trudności do 6a. Asekuracja oznaczona w topo jedną gwiazdką, czyli pełne obicie. W bogaty francuski opis siłą rzeczy nie wgłębialiśmy się, rzuciło się w oczy „belle escalade”, 1,5h podejścia i to wystarczyło. Co tu dużo mówić, przygoda skończyła się na drugim wyciągu (nie licząc zerowego po śniegu, śruby się przydały!), gdzie Bartek wyraźnie dał do zrozumienia, że chce do domu, rzucając w asekurującą go Iwonę chwytem. My się wycofaliśmy wcześniej, nie ukrywam – na mój wniosek. Po powrocie do Polski doczytałem, że na pierwszych dwóch wyciągach miał miejsce duży obryw w lipcu tego roku. Coś tam piszą, żeby nie wspinać się, ale kto by się w to francuskie gadanie wczytywał J   http://www.camptocamp.org/routes/57808/fr/pic-sans-nom-big-tower-is-watching-you

BK3

fot. I. Soczyńska

Wojtek i Marcin, z ambitnym nastawieniem działania wyżej, udali się do sąsiedniej doliny pod Les Bans. Wygodny nocleg zapewniała im luksusowa koleba z sublokatorem. Sublokator miał ogon i zapędy kleptomańskie – koledzy stracili łyżkę, widać niezbyt dobrze umytą z liofilizatu. Mimo takich przeciwności losu udało im się zrobić dwie drogi w tej dolinie. 

W dzień przed wyjazdem odegraliśmy się na „górach”, powtarzając po zespole Iwony i Bartka 16-wyciągową Engat’s aux Arcas na Pointe des Arcas, z pięknym widokiem na Mont Pelvoux. Najdzielniejsi łoili jeszcze w dniu wyjazdu, ciężko było rozstawać się z Ailefroide.

TS3

fot. T. Szewczyk

Trzeba przyznać, że cele realizowane na wyjeździe nie były tak ambitne, jak to co zamierzaliśmy robić w Val di Mello. Jednak to pogoda dyktuje warunki, a ta zdecydowanie potwierdziła nasz wybór. Na czas naszego pobytu w Ailefroide (15-29.08) mieliśmy trzy dni deszczu, z czego jeden przypadł na dzień przyjazdu a dwa na „przymusowy rest”, w sam raz w środku pobytu. Część uczestników, która rozpoczęła wojaże tydzień wcześniej, przypadło nieco więcej dni deszczowych, na co odpowiedzieli krótką ewakuacją do wąwozu Verdon. Plany wspinania w Chamonix trzeba było odłożyć na półkę. 

Mam nadzieję, że wszyscy bawili się równie dobrze jak ja i z przyjemnością będą wspominać Ailefroide. Jedno jest pewne – metrów zrobionych na rajbungach nikt nam nie zabierze ;)

MS6

fot. M. Semow

Uczestnicy letniego wyjazdu integracyjnego KW Kraków „Ailefroide 2015”, zwanego potocznie obozem:

Joanna Gil

Sylwia Różańska

Iwona Soczyńska

Wojtek Anzel

Krzysztof Buławski

Michał Ciuba

Piotrek Domagała

Rafał Grzymkowski

Bartłomiej Klimas

Kamil Kucel

Patryk Łuczyński

Sławek Ritter

Michał Semow

Tomasz Szewczyk

Marcin Zagórski

 

Zapraszam do zapoznania się z wykazem przejść z wyjazdu:

https://drive.google.com/open?id=0B3AcC2NAsJeYMWNfZXV4RVRwSW9KOTg4N09RMjhNQUd3dGhn

 

Kilka uwag praktycznych:

  • Camping Ailefroide http://www.ailefroide.fr/camping/ jest tani (ceny za dobę 5,4 – 6,9 eur), wygodny i bardzo duży. Właściwie Ailefroide składa się głównie z campingu, miejsca przeznaczone do rozbicia się rozrzucone są wokół drogi prowadzącej z Pelvoux do schroniska Pre de Madame Carle. Na miejscu, poza campingiem, jest m.in. kilka knajpek, hotel, sklepy spożywcze (dwa, ceny są sporo wyższe niż w marketach w Briancon), przyzwoicie wyposażony sklep wspinaczkowy. Można tu wypożyczyć crashpady, dostać gaz czy benzynę do kuchenek. Na campie mamy do dyspozycji ciepłe prysznice, ciepłą wodę w zlewach do mycia naczyń, budynek „świetlicy” gdzie można przeczekać kiepską pogodę – wszystko co trzeba.
  • Możemy korzystać z dość sprawnego wifi pod sklepami spożywczymi oraz w recepcji campingu. Za darmo.
  • Poza knajpkami w Ailefroide mamy do dyspozycji pizzerię „Flo”, która funkcjonuje w aucie na środku campingu. Ceny od 7 do 10 eur.
  • Przewodniki dostaniemy m.in. w sklepie wspinaczkowym – duży kosztował 27 eur, mały (obejmuje tylko Ailefroide, ale włącznie z drogami sportowymi) 11 eur. „Oisans Noveau – Oisans Sauvage. Livre Este” ma nowe wydanie 2015 r.
  • Na campingu warto rozbić się tak, żeby mieć rano słońce a w ciągu dnia cień. Rano jest rześko (temperatura spadała do 5-6 stopni nad ranem), w słońcu w dzień gorąco.
  • W dzień restowy możemy wyskoczyć na odkryty basen w Vallouise – wstęp kosztuje 3,5 eur.
  • Tani i przyzwoicie wyposażony dyskont DIA znajdziemy w Argentiere-la-Bessee, 16 km z campingu, dokładnie tutaj http://tiny.pl/gmmgp. Więcej sklepów znajdziemy m.in. w Besancon.
  • Dieta bazująca na bagietkach, serach i winie nie poprawia współczynnika korby do torby ;)

TS4

fot. T. Szewczyk

 

contentmap_plugin