banner SWW

Pytlákův Expres VI+

 

Wybija godzina 05:00 gdy dzwoni budzik. Nikt nie ma jednak ochoty wstawać. Zmęczenie po akcji na Gerlachu daje się we znaki. Mija 10 min kiedy budzik dzwoni ponownie. Trzeba w końcu wstać inaczej będziemy tego później żałować czekając w kolejce pod ścianą! Budzę więc chłopaków i "zachęcam" do wyjścia. Nie widać jednak spręża w narodzie.
 
Po chwili nareszcie wstają. Powoli i ospale przygotowujemy śniadanie. Szybka kawa / herbata, pakowanie plecaków i chwilę po 06:00 ruszamy już w  
stronę Batyżowieckiego. Idę pierwszy. Za mną Krzysztof a na końcu biegnie Michał.
  
Na ten dzień w planie mamy przejść Čihulov Pilier a jeśli czas pozwoli to może nawet coś jeszcze. O wszystkim będziemy decydować pod ścianą. Zanim jednak tam docieramy, Krzysztof sugeruje zmianę planów. I tak żeby zamiast na filar, spróbować przejść Pytlákův Expres ("tam przynajmniej się powspinamy"). Mi ten pomysł średnio się podoba. Jestem jeszcze lekko zmęczony po poprzednim dniu. Michał, który ma pomóc zdecydować co robimy, nie ma zdania...
  
I w ten właśnie sposób, parę minut po godzinie 07:00 wbijam się w pierwszy wyciąg Pytlákův Expres ;-)
  
Droga startuje na lewo od drogi Kutty. Z półki po obłych (wymytych) płytach dochodzę do charakterystycznych odciągów, z których skośnie na lewo dochodzę pod zacięcie, gdzie zgodnie z topo, zakładam stan (spit). 
 
Na dojściu do stanowiska znajduje się zaklinowany friend.
 
widok z pierwszego stanowiska na start drogi
Krzysztof pod stanowiskiem
  
Wyciąg drugi to piękne, miejscami połogie, zacięcie za VI-. W kluczowym miejscu można znaleźć hak. Asekuracja siada jednak tutaj bardzo dobrze. Po przejściu zacięcia należy wyjść na wygodną platformę, z której dalej skośnie w lewo, przez płytkę z wymyciami. Stan znajduje się pod okapem (dwa spity).  
Ja niestety poszedłem prosto do góry, przez co straciliśmy trochę czasu na przeniesienie stanowiska.
 
 
Michał na dojściu do drugiego stanu
 
Na wyciągu trzecim zamieniamy się z Krzysztofem na prowadzeniu. Tutaj Krzysztof ze stanowiska startuje prosto do góry, do podchwytów znajdujących się w okapie nad nami. Dalej przez przewieszkę  za V+ (raczej łatwo). Następnie po wyjściu na połogą płytkę, trawersuje w lewo, gdzie systemem rys / małych chwytów dochodzi do kolejnego stanowiska (dwa spity) pod okapem.
 
płytka na trzecim wyciągu
 
 
Początek wyciągu czwartego to już kluczowe trudności drogi za VI+. Siłowe wejście na odciąg w wypychający kominek oraz "nieprzyjemny" i eksponowany trawers w prawo, po przejściu którego, dalej już łatwym terenem do kolejnego stanu.
Nie wiem jak trudności na prowadzeniu odczuł Krzysztof, ale widać było, że jest hardo! Dla mnie osobiście przejście tego miejsca z plecakiem nie należało do najprzyjemniejszych. Na szczęście dobra praca nóg i szerokie rozstawianie się na tarcie skutecznie pomogło pokonać trudności. Na pewno jednak nie było to najłatwiejsze VI+ jakie do tej pory robiłem.
 
Zjeżdżając drogą Kutty zauważyliśmy, że istnieje jeszcze jeden wariant przejścia tego wyciągu. Zespół, który wspinał się po nas, poszedłszy od razu do góry, pomijając trawers w prawo. Być może jest to jakiś wariant z prostowaniem :-)
 
 
kluczowe trudności drogi (zdjęcie zrobione podczas zjazdów drogą Kutty)
Michał na wyjściu z trawersu
dojście do czwartego stanu
  
Wyciąg piąty i szósty jest już generalnie mało ciekawy. Piąty to głównie szukanie skały między kawałkami trawy. Szósty natomiast to już wejście na grań. Oba bardzo łatwe i mało wspinaczkowe. Także o ile ktoś nie chce robić dalej grani Batyżowieckiego Szczytu to zachęcam od razu do zjazdów drogą Kutty. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się iść dalej, tak jak my, to na końcu ostatniego wyciągu znajduje się "ring" oraz spit do zjazdu na trawiastą półkę. 
 
wspinanie w trawach na wyciągu piątym ;-)
wyjście na grań
czas na zjazdy...
 
Kościółek... Páleníčkova Cesta wygląda bardzo zachęcająco!
i czas wracać do Krakowa... 
 
 
O dziwo dotarcie do postawy ściany poszło nam bardzo sprawnie. Jeśli dobrze pamiętam to w trochę ponad godzinę ogarnęliśmy w trójkowym zespole 4 zjazdy. Na drugą drogę tego dnia w końcu się nie decydujemy. Podczas zjazdów naliczyliśmy aż 5 zespołów na drodze Kutty... Mimo tego do Krakowa i tak docieramy dopiero po 19:00.
 
Droga sama w sobie specjalnie mnie nie zachwyciła. Jako główny cel na jeden dzień zdecydowanie nie jest warta zainteresowania. Bardziej bym ją potraktował jako sprawdzian swoich umiejętności w, nie łatwej cyfrze, VI+, niż jako piękną drogę wspinaczkową. Na szczęście poprzedniego dnia zrobiliśmy super cestę na zachodniej ścianie Gerlacha, także w ogólnym rozrachunku nie ma czego żałować.
 
Dla zainteresowanych przygotowałem topo z naszego przejścia drogi. Na żółto zaznaczony jest prawdopodobnie wariant prostowania.
 
Sam schemat dostępny jest również na stronie tatry.nfo.sk
 
Tekst i zdjęcia: Marcin Szymkowski