Jaskinia Czachticka po raz drugi

Czachtice ponownie przywitały nas śnieżno-lodową otuliną, tym razem jednak temperatura powietrza zdecydowanie mniej sprzyjała wieczornym posiedzeniom przy ognisku. A było nas trochę, jako że „od nas” dopisało 9 osób, Słowaków początkowo było trzech, aliści drugiego dnia przeszli cudowne rozmnożenie, podwajając swą liczbę, co – jak na ograniczone warunki lokalowe „unimobunka” – było aż nadto.

To już drugie odwiedziny (ze strony polskiej w ogóle) w jaskini Czachtickiej, najdłuższej jaskini Małych Karpat. Obecnie mierzy ok. 4 km długości przy 110m głębokości; plany sprzed przeszło 20 lat nie oddają jednak stanu faktycznego, a jej potencjał głębokościowy stanowi nieodmienną zagadkę, jako że dno doliny znajduje się ok. 50 m poniżej dna jaskini, która – pomimo charakteru jaskini krasowej – rozwija się wzdłuż szczelin tektonicznych nieznanej głębokości. Jaskinia Czachticka należy do 60-ciu słowackich narodowych pomników przyrody, jest więc odpowiednio zabezpieczona przed dostępem osób niepowołanych.

Pomimo typowo piętrowego układu jej cechą charakterystyczną jest brak punktów asekuracyjnych, wyjąwszy nieliczne poręczówki, a pokonywanie odcinków wertykalnych odbywa się poprzez wspinaczkę, bądź za pośrednictwem drabinek. Dopóki nie wprowadzimy tutaj szlachetnego zwyczaju poruszania się na przyrządach, co wiąże się z obiciem jaskini, poza zasięgiem pozostają potencjalne studnie i kominy wymagające w/w czynności.

W sobotę względnie rano podzieliliśmy się na dwie grupy – młodsza stażem i wiekiem poszła na wycieczkę jaskinioznawczą „do końca”, natomiast starszej, masywniej skonstruowanej, silnej grupie pod wezwaniem (oraz jej muzom – Karoli i mnie) przydzielono transport stalowych drabinek, które po zmontowaniu miały doprowadzić nas do nowych partii… Jednakowoż i tu objawiła się wyższość (nieposiadanej, niestety) wiertarki nad drabiną… Godnym zadośćuczynieniem natomiast okazał się ząb mamuta, o wymiarach 23x20x10cm i wadze 2,3kg, który Lukaś nieoczekiwanie wydobył z zawaliska nad głową – zwłaszcza, że wg potocznej opinii mamuty nie zamieszkiwały tej części Karpat… Nasz eksploracyjny zapał osłabł zatem na rzecz przegrzebania zawaliska, poza tym wszyscy mieliśmy przed oczami kamarata, który pojawił się rano na bazie, wyposażony w akcesoria niezbędne do spreparowania - specjalnie na okoliczność naszego przyjazdu – gulaszu z jelenia… oraz legendarnych słowackich „bryndzovych haluškov”. Bliżej zainteresowanych zapraszamy do zapoznania się z przekazami ustnymi nt. doznań smakowych, natomiast ząb można będzie obejrzeć w Słowackim Muzeum Ochrony Przyrody oraz Speleologii w Liptowskim Mikulaszu.

W niedzielę krótka przebieżka do ruin czachtickiej posiadłości Elżbiety Batory, obecnie w remoncie, dzięki czemu po nieinwazyjnym sforsowaniu ogrodzenia (jakoś nie zauważyliśmy tabliczki „vstup zakázaný”) mieliśmy okazję przeżyć porywającą dysputę ze strażnikiem. Okazał się nim być nawiedzony historyk-literat Andrej Štiavnický, od 40-tu lat zgłębiający równie mroczny, co enigmatyczny żywot pięknej hrabiny, zajmującej zaszczytne, 10. miejsce na liście największych zbrodniarzy wszechczasów…

Jak zwykle, nie sposób nie docenić potencjału jaskini Czachtickiej, urokliwej okolicy wraz z jej legendarno-historycznym woalem, a przede wszystkim serdeczności i gościnności słowackich przyjaciół –  zwłaszcza Lukasa, Marcela, Martina i Petera – my też się już cieszymy na kolejne spotkanieJ

PS. W II połowie wiosny planujemy wyjazd większej ekipy, stosowne informacje zamieścimy na stronie. Zapraszamy zwłaszcza osoby świeżo po kursieJ 

Dominika Gratkowska

Uczestnicy (wszyscy STJ KW-Kraków): Karolina Filipczak, Grzegorz Grabowski, Dominika Gratkowska, Iwo Gratkowski, Piotr Gratkowski, Maciej Krzętowski, Szymon Musiał, Iwona Tucznio, Anna Znosko.

Kierownik: Lukaś Kubicina OS Ćachtice

Zdjęcia: Maciek, Lukas